Kastrować czy nie kastrować, oto jest pytanie!

Może ktoś mi doradzi: kastrować czy nie kastrować??

Spox...o Harrego chodzi, nie o Ślubnego :P (Cóż... kohones Ślubnego - teoretycznie - raczej jeszcze mi się przydają...)

Bo proszę państwa... Ślubny zepsuł mi kota!! Koteczek był szczęśliwy z tego co ma: pokoje, piwnica, dwa balkony.. Aż Pan pokazał mu uroki podwórka trawnika i swobodnego spierdalania pańci! Teraz Harry jak nie śpi, to płacze pod drzwiami. I serce mam rozdarte, bo kocię moje cierpi, a jednocześnie boję sie puścić... Tak wiem.. taki był plan: niech kotek sobie biega swobodnie, przecież wróci do domu..ale tak naprawdę odsuwałam to w myślach i planach na tzw "zaś"

Obawy mam, bo:
kotek jest z tych co nie boją się ludzi, a jak dorwie jakiś zwyrodnialec? Albo dziecko sobie weźmie i kochani rodzice zamkną moje kocie szczęście u siebie? Nooo? Bo kto by nie chciał takiego koteczka, księciunia, słodycz chodzącą... ;)
inne koty, albo psy..albo samochody.. koteczek nieprzyzwyczajony....
jak go chuc gdzies zagna?.. noo.. poprzedni mój kocurek zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach :(
Co do kastracji, opinie są podzielone i nie wiem co lepsze.... No i nie wiem czy nie jest za stary.. Myślę, że ma prawie rok.

Póki co MY się przyzwyczajamy do wychodzenia kocurka, dziś swobody miał sporo, ale upał zagnał go do domu..ufff... ale wczoraj goniłam Harrego po krzaczorach i wielgachnych pokrzywach...


Taaa.. pierdolca dostałam jak nic!

Komentarze

  1. Gdy się kocha, to się chcę najlepiej dla koteczka, księciunia, słodyczy chodzącej. Więc jak tu bronić szczęścia na zewnątrz? Ja tylko się zastanawiam czy księciunio po takiej kastracji nie zamieni się w ciapciunio?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lune przez wiele lat faszerowałam zastrzykami - głupota totalna. Raz, że krocie wydałam. Dwa, że to niezdrowe. Trzy nieskuteczne, bo jak nazwać jej wpadkę... W końcu zdecydowałam się na sterylizację (mogła mieć wtedy z 5-6 lat już)... i jedyne czego żałuję, to że tak późno. Pisina nic się nie zmieniła, nie przytyła, nadal ma obłęd w oczach i dzikość serca.
    Kastruj. Rok to nie dużo, a będziesz miała dorodnego kociora na 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry nie jest za stary na kastrację. A niestety jak wychodzi z domu to może się zdarzyć, że ktoś go sobie przywłaszczy. Jednak myślę, że dla niego lepiej jak sobie pohasa

    OdpowiedzUsuń
  4. ja się na tym nie znam bo posiadam tylko żółwia stepowego
    ale wierze ze wybierzesz dobre rozwiązanie i dla kocurka i dla siebie :)


    a przyznam słowa mądre "Można żyć z chorobą, lub umierać całe życie"
    dziś gdy spotkałam znajomego i zapytał jak u mnie odpowiedziałam dobrze choć lampka będzie się już zawsze paliła ale z tym da się żyć

    OdpowiedzUsuń
  5. na kastrację nie jest za stary :) spokojnie możesz ją rozważać, czy jest potrzebna, czy nie - zależy od temperamentu koteczka, bo w sumie, efektami ego chuci i tak nie Ty się będziesz martwić... a posiadacz kotełki żeńskiej, to mógł ją wysterylizować jak kociaków nie chciał ;)

    Nasza kotka jest wysterylizowana, kiedyś gdy mieliśmy kocura, chodził w całej krasie aż dokonał swoich dni (odszedł ze starości). Wszystkie koty jakie kiedykolwiek były w domu, były kotami wychodzącymi, i choć mieszkamy blisko ulicy, żaden nie skończył na jezdni, albo odchodziły same do krainy wiecznych łowów gdy nadszedł ich czas, albo, jeśli było to dla nich najlepsze dla nich rozwiązanie, pomagał im w tym weterynarz.

    Psa kawalera mamy i ten też nie był kastrowany.

    niestety obecna Tośka jest łąpaczką na kleszcze, tu raczej oglądałabym Harrego pod kątem tego co może do domu przynieść... nasza totka jest nie do zabezpieczenia przed kleszczami, ani obroże zwykłe, ani bajerowska (droga cholernie) nie bardzo działają, dopiero wcierka w szyję + obroża ta droga daje około 3 - 4 tygodni spokoju, a po tym czasie mamy w domu kleszczołapa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...