449. Pieszczota wolnych dni ;)
Nie wiem czym sobie zasłużyłam, ale kolejny raz w tym roku wstrzeliłam się z urlopem w najlepszą możliwą pogodę.
Nawet wieczory są ciepłe i gwiaździste, dzięki czemu udało się z G niedzielny wieczór spacerować, a potem usiąść na ławce i przegadać ostanie kilka miesięcy... Jednak telefony i różne portale tego w pełni nie oddają... Wczoraj wypiłyśmy razem kawę, obejrzałam górę zdjęć z wakacji G w Cornwalii. Dziś już spotkać się nie udało, gdyż G na przyjazd do ojczyzny ma zaplanowany przegląd techniczny całego organizmu. Hmm.. jednak polska opieka medyczna nie jest taka najgorsza?
Na mojego męża zawsze mogę liczyć, w tym, że zadba o to bym się nie nudziła na urlopie! Rano przywiózł mi ogromniastą dynię.
Z tą ogromną dynią poradziłam sobie świetnie.... Najlepiej i najszybciej z pierwszą połową.. ;) Połowę (tą mniejszą.. choć z matematyki wiem, że połowy są zawsze równe, to w naturze już tak równo nie jest...) wydałam po sąsiedzku, a z mojej w największym garze ugotowałam kompot na słodko-kwaśno, z goździkami, potem wepchnęłam w słoiki.. To co się nie zmieściło do garnka zostanie na placki albo pikantną zupę.
Przed dynią wybrałam się na zakupy (za mało miałam octu do dyni!) ale "na około", na rowerze, by zahaczyć o nasze Planty i park, poszukać trochę złota w tej jesieni. Mamy w końcu cudowne dni, prawdopodobnie ostatnie takie w tym roku, trzeba to zobaczyć, poczuć zapach, poszurać nogami w liściach i porobić jesieni kilka portretów.
Na zewnątrz zrobiło się bardziej kolorowo, dobrze, bo w sobie mam beż...
Nawet wieczory są ciepłe i gwiaździste, dzięki czemu udało się z G niedzielny wieczór spacerować, a potem usiąść na ławce i przegadać ostanie kilka miesięcy... Jednak telefony i różne portale tego w pełni nie oddają... Wczoraj wypiłyśmy razem kawę, obejrzałam górę zdjęć z wakacji G w Cornwalii. Dziś już spotkać się nie udało, gdyż G na przyjazd do ojczyzny ma zaplanowany przegląd techniczny całego organizmu. Hmm.. jednak polska opieka medyczna nie jest taka najgorsza?
Na mojego męża zawsze mogę liczyć, w tym, że zadba o to bym się nie nudziła na urlopie! Rano przywiózł mi ogromniastą dynię.
Z tą ogromną dynią poradziłam sobie świetnie.... Najlepiej i najszybciej z pierwszą połową.. ;) Połowę (tą mniejszą.. choć z matematyki wiem, że połowy są zawsze równe, to w naturze już tak równo nie jest...) wydałam po sąsiedzku, a z mojej w największym garze ugotowałam kompot na słodko-kwaśno, z goździkami, potem wepchnęłam w słoiki.. To co się nie zmieściło do garnka zostanie na placki albo pikantną zupę.
Przed dynią wybrałam się na zakupy (za mało miałam octu do dyni!) ale "na około", na rowerze, by zahaczyć o nasze Planty i park, poszukać trochę złota w tej jesieni. Mamy w końcu cudowne dni, prawdopodobnie ostatnie takie w tym roku, trzeba to zobaczyć, poczuć zapach, poszurać nogami w liściach i porobić jesieni kilka portretów.
Na zewnątrz zrobiło się bardziej kolorowo, dobrze, bo w sobie mam beż...
http://youtube.com/watch?v=hIlJrDTv2kI
wszyscy o tych dyniach więc: "a u mnie Młoda ugotowała zupę krem z dyni i choć nawet był dobry, to najwieksze wrazenie zrobił na mnie sam fakt ugotowania przez nią czegokolwiek!!.... :D "
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle, to jestem, hoop, hoop :D
Jedyna słuszna rzecz jaką można zrobić z dynią to wypatroszyć i porzeźbić!
OdpowiedzUsuńBo w sobie mam beżmiar rozkoszy ?, Bo w sobie mam beżradność ? Bo beż urlopu nie ma pieszczot ( wolnych dni)
OdpowiedzUsuńCześć! Jestem na Twoim blogu pierwszy raz. Nie wiem kim jest G, ale nie przeceniałabym naszej służby zdrowia. Po prostu prywatna wizyta lekarska jest u nas tańsza niż na obczyźnie, więc warto przyjechać zrobić tu badania. Zapobiegliwy mąż to skarb, a gospodarna żona potrafiąca zrobić pyszne danie, to dwa skarby w jednym. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDynia!!! Uwielbiam kompot dyniowy. Pewnie dlatego że do przedszkola nie chodziłam :D Poddałaś mi fajny pomysł. I bardzo pięknie opisałaś jesień. Buziaki!
OdpowiedzUsuńZ dyni tylko pestki są dobre!
OdpowiedzUsuńJak mniemam, przepisy dyniowe znajdę pod drugim adresem? Bo właśnie urosła mi taka wielka i nie mam pojęcia jak ją rozpracować. Fajnie, że miałaś wreszcie G.na żywo ... choć od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńSama też lubię się dopieszczać, najczęściej na czekoladowo, ale że 60%, to oczywiście zdrowo i biodra omija.Jesień daje się lubić, pod warunkiem, że głowy nie urywa
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że mogłaś spotkać się z G.
Zasyłam serdeczności
lubię zupę dyniową :)
OdpowiedzUsuńjesień co prawda zmizerniała jeśli chodzi o kolory ale i tak. nie mam nic przeciwko tej porze roku.
super, ze udało się pobyć z G.
a beż... beże są całkiem fajne. ale może dziś jest już u Ciebie bardziej kolorowo?
jak przeczytałam, że Twój mąż zadbał o to abyś się nie nudziła, to od razu zobaczyłam w wyobraźni moich rodziców- Krysiu jabłuszka ze wsi Ci przywiozłem, przecierów się narobi... przy czym się narobi raczej moja mama, samo jakoś nie chce ;).
OdpowiedzUsuńMnie pogoda dopieściła latem w Polsce, doświadczyłam upałów, które kocham. Za to teraz za norweskim oknem gradobicie wali nam o parapety i szyby. Nic to... robię nastrój świeczkami i jest git. Byle do wiosny. Pozdrawiam
jak znoszę wyjazd córci na studia? no cóż czuję się osierocona ;) brakuje mi nawet humorków mojego dziecięcia :D, a dopiero co była taka malutka, a tu mi już w świat uciekła
OdpowiedzUsuń