450. Aż trudno uwierzyć, że już 450 raz tu piszę!

Przepraszam za ciszę, tak jakby co.. Cisza nie znaczy, że nic mnie nie obchodzi, że nic nie chcę, że nie myślę, nie tęsknię..Czasem myślę, że im ciszej tym BARDZIEJ... A jednak tak być musi, chyba tak... A cisza przynajmniej sprawia, że nie nabroję ;)

Chyba zapadam w sen zimowy, bo choć nie ma mnie tutaj, nie ma mnie i gdzie indziej. Tak naprawdę wiele razy siadałam tu w celu naklikania o tym co się dzieje, albo nie dzieje. I zaplątywałam się w coś innego, w jakieś poszukiwanie prezentów na gwiazdkę choćby... No i juz mam część.. Dostałam małą podwyżkę i premię, więc od razu je zainwestowałam.

W zeszły weekend, a właściwie w noc z piątku na sobotę, stałam się chyba całkiem siwa pod ciemną farbą... Bycie matką dorosłego(?) syna nie jest łatwe...
Synuś zaginął!
Tak ciut skrótwo opowiem: Koledzy, z którymi był na imprezie, po 2 godzinach bezowocnych poszukiwań kolegi, wrócili do domu bez niego! Tylko jeden nie poszedł w domu spać, jakoś zdobył nr do mojego męża i zadzwonił... Pojechał nawet z moim mężem kumpla szukać. ok g. 4tej ... Ja zostałam w domu, bo nawet nie wiedziałam, że syn zginął.. Po tym jak Ślubny odebrał ten telefon nad ranem, z rozmowy wynikało, ze tylko po chłopaków jedzie, bo jednak nie mają jak wrócić. I Ślubny mruczał pod nosem , że nawet nie wie gdzie ten KLUB jest...Dopiero jak zadzwonił bym mu wysłała  zdjęcia, żeby mógł pokazywać i pytać czy ktoś nie widział.. Ale po co?? Klubu?? nie? syna????!!!!.. to mnie wstrząchnęło!.. Młody telefonu nie odbierał...no cóż.. trzy godziny czekania i nerwów, poruszania znajomych i rodziny w okolicy, niechętnych ochroniarzy z klubu... Ja czekałam, bojąc się dzwonić za dużo, by nie przeszkadzać, by synowi nie wyładować telefonu albo co... Nie wiedziałam co robić.. czekanie najgorsze, lepiej jest działać... Bo jak się czeka, to myśli latają nad człowiekiem jak Dementorzy i podsuwają najczarniejsze scenariusze... Wtedy wszystko jest jeszcze straszniejsze niż w opowieści... Może kilka godzin to nie dużo, ale okoliczności były dość podejrzane.. UFFF .Najważniejsze, że szczeniak się znalazł.. Śpiący w jakimś boksie, do którego ochrona nie zajrzała jak Ślubny ich prosił... Najważniejsze: Dotarł do domu cały i zdrowy ( o ile big kac jest zdrowiem) :P Jak go zobaczyłam to nie wiedziałam: czy tulić, czy nakopać do tyłka! Najbardziej mnie dziwi, że matka, która przyjechała odebrać towarzystwo, tak sobie po prostu pojechała z niekompletnym bagażem, bez powiadomienia nas nawet.

Dni mijają szybko. Bardzo szybko, za szybko... Są to zwykłe dni, spokojne, przerywane czasem takimi przygodami co krew mrożą, ale zwykle tylko coś w stylu imprezy urodzinowej mojej bratowej (pół wieku to jest okazja!), jakimś aerobikiem, jakimś nowym przepisem na karkówkę z piekarnika, z Harrym łaszącym się przy lodowce... Może dlatego nie piszę, że właściwie nie mam o czym, a jak jest to mi się tego nie chce przeżywać, choćby w opowieści, jeszcze raz.
Listopad nie jest dobrze nastrajającym miesiącem... Faktycznie w niedźwiedzi sen zwykle chcę wtedy zapaść, ale przez to jeszcze szybciej by życie uciekało...Zrobiła mi się blokada na blogowanie, chyba niechcący robię sobie cenzurę.. Mam nadzieję, że mi to przejdzie, bo mi brakuje wszystkiego STĄD.. Ale wszystkiego mieć nie można, więc się cieszyć trzeba tym co się ma.

Deszcz stuka w parapet, wygrywając melodię jesienną, wiatr śpiewa z nim w chórze, akompaniament do snów, kolorowych, z marzeń wyrwanych, z morską bryzą, zapachem nocy letniej, zapachem mchu i paproci, słońcem między gałęziami.
Dziś miałam taki sen, sen z tych co chce się do niego wracać ledwo po przebudzeniu.. Wypuściłam kota na lofry (chyba nadal jest na mnie obrażony za wczorajszą kąpiel..), niech lata jak mu się chce marznąć, wróciłam pod ciepłą jeszcze kołdrę i przywoływałam sen by się dośnił...Częściowo się to udało, co chyba jest cudem.. Było w nim wszystko to co najbardziej koloruje moje pragnienia...

http://www.youtube.com/watch?v=8SbUC-UaAxE

Komentarze

  1. nakopałabym do tyłka ;) z resztą kilka razy nakopałam jednemu młodzieńcowi, efekt jest taki, że wydoroślał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdemu zdarza się przysnąć w jakimś boksie...

    OdpowiedzUsuń
  3. I w gorszych miejscach zdarzało się zasnąć, dobrze, że mamy wszystkiego jednak nie wiedzą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. hihi... czyli jeszcze sporo przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę wiedzieć wszystkiego, niech się tylko znajduje (w całości) na czas odjazdu! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...