"Nie ma to jak na wsi rankiem: pachnie gównem i rumiankiem"

Już do was idę, tylko odszufluję górę kurzu i stosy pajęczyn omiotę z bloga. Przynajmniej mam zamiar coś skrobnąć i wstawić, ale z netem ostatnio się dzieje coś, że strzela mnie ciężka cholera. Tnie nawet reklamy. To już nawet nie na korbkę, a może ślimak z anemią go napędza.

Klawiatura chyba też jakaś niekompatybilna ze mną, działa odstraszająco na słowa.. ale dziś się nie dam!

Nadzieja w tym, że może ślimak dostał poślizgu po deszczu.

Nie dzieje się nic, a zarazem wszystko. To po prostu życie. Wstawanie do pracy, obiady, wieczory przy otwartym balkonie, narzekanie na upały, narzekanie, że akurat pada, wąchanie powietrza po deszczu i wąchanie smrodów z pól, w przelocie imieninowe ciasto i grill, Harry szukający ucieczki przed upałem rozpłaszczający się na kafelkach, jego życzenia pogłaskania i wymruczenie serenady o 3.30. rano czy w nocy? Zależy jak na to spojrzeć. Jeszcze niedawno wstawało słońce i budziły się o tej godzinie ptaki, dziś już było ciemno. Jeszcze lato, a już jesień w tle, zawsze tak czuję, kiedy wokół żniwa. Pola robią się łyse, trawy zmieniają soczystą zieleń w sianowate złoto.

Wczoraj spadł deszcz z niczego. Nie było widać chmur, a lało jak z cebra. Możliwe, że właśnie ten cebr (?) wisiał na niebie i lał z siebie wodę. Potem wrócił upał, więc spaliśmy znów przy szeroko otwartym balkonie. Komary mnie konsumowały jak chciały, muchy budziły nad ranem (zaraz po Harrym) a w nocy... Pan Księżyc Wielki ścieżką przejaśniesrebrzystą, prosto z nieba do mojego łóżka, próbował mnie wyprowadzić. Muszę podziękować Harremu, że mnie obudził, bo nie wiem czy bym niezalunatykowała. A dzięki niemu zobaczyłam ten cudowny widok. Przynajmniej na tyle na ile pozwala zobaczyć moje -5,25, bo okularów mi się nie chciało założyć.
Odliczam dni do urlopu, choć nie chcę pośpieszać czasu, który i tak pędzi w tempie zastraszającym. Jak się rozpędzi teraz, to urlop minie szybciej niż powiedzenie: ale mi faaaaajnie.
Zatem uprasza się by czarować, trzymać kciuki i co tylko się da, by pogoda sprawiedliwa dla mnie była, a czas nie strzelał z gumy.

Komentarze

  1. jestem, jestem, żyję i zaglądam, ale mam pisacze zatwardzenie, wracam niebawem do Szato... a u Cię sielsko i anielsko... tu upał mnie wykańcza,od kwietnia nie było deszczu, do dzisiaj... a temperatury iście tropikalne, do tego głupi upór podopiecznej i granica morderstwa jest bliżej niż można by się spodziewać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zatwardzenie pisacze jest chyba epidemią ;)
      Dziś kulminacja upału, na szczęście mam już wolne!

      Usuń
  2. księżyc w pełni daje po oczach :) chyba, ze się akurat zaćmi, to wtedy nie :)
    kiedy się wybierasz nad to morze?
    na wszelki wypadek zacznę zaklinać pogodę dla Cie już teraz.... chociaż wiesz... ze mnie zaklinaczka żadna, ale spróbować chyba nie zaszkodzi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadę dopiero 14 sierpnia, urlopuję od dziś :)

      Usuń
    2. dobra. to od 14- tego niech się pogoda nie ośmiela tam nad tym morzem naszym psuć!
      takom rzekła ja.
      howgh! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...