Urlopowo, zakupowo, sielankowo i ..małżeńsko dyplomatycznie ;)

Urlop trwa, jeszcze do wyjazdu kilka dni. Udało mi się wpaść w rytm i nawet czuję, że złapałam reset.

Bardzo dużo już zrobiłam, nie mówię tu o praniu, czy zakiszaniu ogórków, albo innym takim (ale to też zrobiłam) . Pranie zresztą to teraz sama przyjemność, schnie w locie, pachnie wiatrem i słońcem.. Głównie czytam, oglądam filmy, towarzysko się udzielam. Wysypiam się jak chcę, co polega na tym, że wczoraj wstałam ok 6.00. Po prostu obudził mnie Ślubny wychodzący do pracy, a mój organizm stwierdził, że woli wstać wcześniej, a za to rześko. Poprzedniego dnia zwlekłam się z łóżka po długim śnie i byłam przymulona jak tona żwiru, miałam zwolniony rozruch. A ten wczorajszy dzień był jak w piosence" obiecał mi poranek szczęście dziś" i tak było. To był naprawdę fajny dzień. Z ranka odwiedziłam koleżankę, u której były cudowne małe kociaki i przepiękny szczeniak. Wygłaskałam psiczkę, na ręce wzięłam kociaczka, a potem jego mamę. To moja ulubienica, jest taka milutka i filigranowa! Utwierdziłam się w tym, ze mój Harry to kawał kota! Solidny mężczyzna! Choć bezjajeczny.. AA.. Harry czytać nie umie, więc niech nikt mu nie mówi, że tuliłam inne koty... On i tak wie, że jest moim naj naj, ale po co mu  wiedzieć "o zdradzie"? Czego oczy nie widzą, a uszy nie słyszą... ;) Do domu wróciłam obdarowana wiadrem pysznych pomidorów, objedzona domowymi rogalikami i super smalcem (osobno oczywiście..smalec z chlebem, rogaliki z marmoladą ;)).
Popołudniu pojechałam z Córą do kina, na Mamma Mia 2, zaliczając przedtem obiad i zakupy. Udało mi się kupić fajne klapki na wyprzedaży, bo obecne chyba zakończą żywot tego lata. Film się nam podobał, choć pierwsza część lepsza. Ale bawiłyśmy się świetnie: śmiech i łzy, piękne widoki i działanie antychandryczne :)

Weekend też minął pod znakiem nadrabiania towarzyskich zaległości, widziałam się z koleżankami z liceum, u jednej zostałam na noc. A takie przyjacielskie donocne pogaduchy są najlepsze przecież.Wybrałyśmy się też razem na poznański Rynek, gdzie pospacerowałyśmy.. i usiadłyśmy w knajpce. I jestem zdziwiona, że choć planowałam spróbować smażonych lodów, to wybrałam makaron z łososiem. Noo.. że makaron to wiadomo, kluchy mój nałóg, ale, że wygrał ze słodkim? Co się ze mną dzieje? Wieczorem już u A. w domu obsuszyłam wino, A wolała piwo.. Dobry to był czas :)

Jestem z siebie dumna, choć powie ktoś, że może nie mam powodu dumy, ale tym razem nie mam stresu urlopowego. Rozkoszuję się wolnym, bez liczenia ile wolnego czasu mi zostało! A to, wbrew pozorom, trudna sztuka!

Poszalałam ostatnio zakupowo w internecie.. no cóż... promocje, wyprzedaże, a tu dwa zaproszenia na imprezy.. Wesele, rocznica ślubu, wszystko, że tak powiem ze strony męża. Trzeba w coś się oblec, no nie? I jakoś tak wyszło, że trzy paczki (!) przyszły równocześnie. Liczyłam na to, że listonosz przyjdzie ZANIM Ślubny wróci z pracy.. Bo wiadomo, że.. to dla jego dobra i zdrowia psychicznego!! Tak, no że ten.. Przyszedł listonosz i to taki bez zrozumienia, jak tak można.. hmm.. Uważam, że listonosze powinni mieć tajemnicę paczkową, albo co.. A ten od razu, "na uszach" Ślubnego (NO NIESTETY) "Chodź Magda, bo dużo podpisywania..ale się obkupiłaaaś" Noszszz.. "cichooo bądź" I ja z tym "chłopakiem" chodziłam do podstawówki!! Taki brak wrażliwości... Pomataczyłam (oczywiście z troski o to zdrowie męża, kobiety o to dbają w style "a to stare, dawno kupiłam, nie widziałeś?") i dotarłam do góry tylko z jedną paczką.. Z tą główną, z kiecką na wesele.. "Suknię przez internet kupujesz?" oburzył się Ślubny... Przymierzyłam i Córa ach i och i jeszcze ach.. Mi nawet w sercu piknęło, że nie jest ze mną tak źle...A Ślubny: "nooo i to kiecka przez internet!" w głosie brzmiała zdumiona pochwała i (chyba) błysnęło w oku coś czego już często nie widuję...
Jestem gotowa na obie imprezy, na wyjazd już trochę mniej, ale już czuję zew Neptuna :)

P.S. Liczę na to, ze nikt mnie nie wyda przed Ślubnym i nie zakłóci troski o to jego zdrowie.. ;P Na wszelki wypadek niech zony mężom nie opowiadają :)

Komentarze

  1. "dawno kupiłam, nie widziałeś"- to sprawdzony i skuteczny sposób w wieluu wieluu domach :)))
    można jeszcze dorzucić "przecież razem kupowaliśmy, nie pamiętasz?" albo "to stare jak świat, tylko nie chodziłam" :))) a przy tym ostatnim można wspomnieć nieśmiało, ze przydałoby się zakupić nowy ciuch bo wszystko jest już stare i brzydkie :)))))
    fajnie, ze Ci fajnie. rozkoszuj się wolnym mocno i bardzo :)
    no i za pogodę kciuki niezmiennie trzymam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...