Sposób na nerwa

A jednak poklikam, co mi tam.. lepiej klikać niż jeść, a mam dziś kryzys w swej detoksykacyjnej diecie... to dopiero (albo juz) czwarty dzień, a ma potrwać 10. Zaparłam się i dam radę, choc rodzina mi nie ułatwia. Mówiąc rodzina, mam na mysli głównie Ślubnego. Psychika najważniejsza, no nie? I żeby tak reszta chciała jeść to co ja, bym nie musiała wdychać tych zapachów...echch
W każdym bądź razie..upss..( "nie mówi się tak mama" słyszę w głowie swoja Córę kiedy tak jednak mówię, a nawet piszę)  Noo.. W domu Ślubny sieje nerwową atmosferę, chodząca andropauza czy cus.. Może to nic nowego, ci co czytywali mnie w poprzedniej epoce interiowej, a nawet jeszcze tej wcześniejszej, mogliby tak powiedzieć. Wtedy więcej się wyżalałam, bo to jakoś pomagało. Teraz nie wiem czy pomoże, ale próbuję, bo co szkodzi. Objawy wredoty, złośliwości i niezrozumiałych (przynajmniej w 70%) pretensji i zarzutów, a już ich częstotliwość i forma stają się nie do zniesienia. I tak parę dni temu wielka afera, bo kupiłam na obiad kurczaka z rożna.. Chciałam szybko, bo mieli być prędzej.. Przyznam, że sama miałam ochotę, a dawno nie jadłam.,.,. Do domu przyniosłam gorącego i pachnącego. No to się dowiedziałam jak to mi się nie chce obiadów gotować, kasę marnuję i fastfoodami chcę go zabić.. Taa.. bo to nie ja mam za wysoki cholesterol. I to akurat on ma, zapewne od kurczaka z rożna, a nie od góry masła, smalcu czy kebabów-rollo.. Do tego takie przykładowe drobiazgi: jak podczas komunijnej imprezy jego bratanka, polałam mu galart octem (bo tylko z octem lubi) i..o zgrozo! - odstawiłam go krzywo, stawiając na nożu! Niewybaczalne i skomentowane odpowiednio. A wczoraj, przeze mnie, on wylał kompot z rabarbaru w sypialni. Moja wina była ewidentna, bo siedziałam w innym pokoju z książką. Ale.. no tak.. to ja przecież ten kompot ugotowałam! I takie tam drobiazgi czasem większe, czasem mniejsze.. No ale tak jest, ze drobiazgi nasze życie ubarwiają, albo wręcz przeciwnie..


Ten kurczak mnie trachnął najbardziej, bo jakoś nie byłam nastawiona... I przelał czarę goryczy, wybuchnęłam, przelałam, wykrzyczałam. Burza trochę mnie oczyściła, jego chyba trochę przestraszyła, albo dała coś do zrozumienia, (jednak?) bo przytulał mnie i kazał się wypłakać. Opierałam się przed, na pytanie czy wszystkich tak lubi wkurwiać, odpowiedział że tak, na co ja zauważyłam, że chyba w moim przypadku ma największa satysfakcję. Nie zaprzeczył.
Choć nie jestem mściwa, ani szczególnie pamiętliwa, to..obiecałam sobie zemstę. Hmm.. taką dla mojej własnej satysfakcji. O której wiem tylko ja. Nie nie, nie napluję mu do grochówki. W końcu Synuś też ją będzie jadł. Poza tym co to za zemsta, ślinę nieraz wymienialiśmy, no Nie? i nie tylko zresztą... ;P

Ufff..

No nawet trochę pomogło ;)





Komentarze

  1. Kurczak z rożna to też fastfood???

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja sobie pozwolilam w tym tygodniu na 5 kawalkow kurczaka z kfc a co dieta dieta ale czasem trzeba sobie pozwolic .
    A tak na marginesie co za diete cud masz podziel sie moze i mnie pomoze bo dupsko mi uroslo oj uroslo


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana chwyce sie wszystkiego by tylko bylo choc 2 kg mniej
    czikin@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. To dość toksyczna relacja... Tak mi się widzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. tak. pamiętam, jak kiedyś o podobnym pisałaś.
    myślałam, ze jest już inaczej,. że takie zachowania przeminęły z czasem.
    ech.
    ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  6. kurczak z rożna fastfudem? czy on (ten Twój ślubny) wie, ile to się na tym rożnie obraca?.... :D
    w takich chwilach cieszę się, że tylko Młodego mam na głowie... :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Fenomen spotkań po latach :)