Ty pójdziesz górą, a ja dooooliną

Wczoraj miałam dzień z rodzaju tych mrocznych. I to nie przez to, że był 13.. Zwykle 13stkę uznaję za szczęśliwą..po prostu cały świat był przeciwko mnie, nikt nie miał tak pod górkę jak ja..bla bla bla... i choć rozum wiedział, że bzdura, to głupota lub hormony, upał, burza,  kopały dołek jeszcze głębiej... Spirala się nakręcała. Nie wiem dlaczego akurat tak, no może wiem..ale obiektywnie patrząc reakcja była przesadzona... W połowie dnia NAGLE myślałam, ze rzucę robotę w diabli..po 12 latach powiem, że ja pierdolę, ja nie robię. zabieram zabawki i idę do domuuuuuuu..buuu... Szczyt nastąpił w domu, chyba wybuch  tupał we mnie w oczekiwaniu na powrót męża, pierwszej ofiary na linii ognia! Wtedy to jednym tchem ślubnemu wyrecytowałam: a co byś zrobił jakbym rzuciła tą robotę w diabły, poszła do psychiatry, na pół roku L-4 (jakbym poszła wczoraj to pewnie by tak było..)potem zasiłek, dotacja na otwarcie działalności, z G firmę bym sprzątającą otworzyła?????? Yyyyy!!!! Z tego on wyłapał końcówkę...heheh.. bo ty tak LUBISZ sprzątać? A co? Może G namawia cię na wyjazd do Londynu??? (widać , ze nie oglądał  konferencji Marka Gungora o dwóch mózgach)
 No to ja oczywiście, że mnie nie rozumie, że nie słucha, że nie to było najważniejsze..itp itd... wyryczałam się, poszłam na drzemkę i..wstałam trochę lżejsza nastrojowo.. ;)

A wszystko miało początek dzień wcześniej. Był okropny do połowy, po czym druga połowa była cudowna. Najpierw fryzjer, co przecież odpręża.. Potem niespodziankowy (z założenia, bo spróbuj coś przed G ukryć.. ) grill z okazji urodzin G. Wieczór minął przy dobrym jedzonku (niestety pokusiłam się na kawałek tortu), w świetnym towarzystwie, śmiechu. Na moją prośbę o dużą herbatę otrzymałam od tymczasowej imprezowej gospodyni domu, przyszłej synowej G (bo G z racji święta miała zabronione "latać") pełniutki herbaty słoik litrowy, z parasolką, słomką i dekoracją z cytrynki! ;)) Zdjęcie wysłałam Córce, która mnie"ochrzaniła", że ona o zero waste pracę pisze, a ja palemka i słomka?? ;)))
No ów cudowny wieczór, tylko opóźnił zapłon wczorajszej bomby..
Dziś już czuję się w większej części rozbrojona...
póki co..
Odpukac!
Przestaję kopać, bo to zasada wyjścia  z dołka..
Staram się zasypywać choćby wspomnieniem niedzieli 2 czerwca. Kiedy to G, wyciągnęła mnie ze Ślubnym nad jezioro. na kajak, na ponton.. i kiedy to nawet wyskoczyłyśmy z pontonu na środku jeziorka i popływałyśmy.. woda była cudowna, zaskakująco ciepła, dzień piękny słoneczny, widoki urocze..sielanka... Nawet Ślubny odprężony, zadowolony...
Taak
Miłego weekendu!!


Komentarze

  1. a ja to nawet nie mam na kim wyładować frustracji, bo co Młody winny, że matka ma pod górkę?.... mąż to mąż, zawsze jest winny i mu się należy ... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale pięknie się wyładowałaś :)
    Nie wiem co Cię tak denerwowało, ale życzę by już zniknęło i nie powróciło

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba sama sobie dolek kopie bonaeet sily nie mam wyladowac złości mowie co mysle i zamykam sie w sobie boje sie ze sie pogrąże

    OdpowiedzUsuń
  4. trza dać upust emocjom, bo kumulowanie w sobie bez wykrzyczenia nie przynosi nic dobrego.
    dobrze, że wywaliłaś, to co Cię zżerało i że ulżyło.

    ooo. ależ bym sobie teraz na środek jeziora i chlup do wody skoczyła... ech.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...