Wspomnienia (prawie) pourlopowe

Wróciliśmy we wtorek, choć kusiło nas przedłużyć wczasy do czwartku..
Jestem znów bogatsza w widoki , wody, nieba i słońca, tony śmiechu. Lecz oprócz tego, niestety,  2 kg dodatkowej nadwagi... gofry, lody, ryba z frytami i piwo, mimo 15-20 tysięcy kroków dziennie dały taki efekt. Ślubny sprawował się wzorowo, zniknął wieczny malkontent i maruda..Przynajmniej na czas wyjazdu ;) G była krótko, ale sobie połaziłyśmy razem, narobiłyśmy setki zdjęć.. Nie obyło się bez łez, nawet męskich, bo ewidentnie w tym gronie brakowało nam pewnej obecności..Myślę, że T i tak z nami był, w wielu wspomnieniach..
 Pogoda była taka sobie, lecz padało tylko w niedzielę, więc nie mam co narzekać. W sobotę strzaskałam na mahoń uda i dekolt, więc potem był czas się podleczyć. Na plażę i tak chodziliśmy, choćby po to by posiedzieć, powdychać i koić duszę szumem wody...

Środa po przyjeździe była tradycyjnie spędzona przy pralce, ale udało mi się.. podczas dłuższego cyklu prania..hiihi... skoczyć z G na rower. Przyjechałyśmy nieźle zgrzane, bo południe w 30 stopniach to nie jest najlepsza pora na jazdę.. Ale było fajnie i to najważniejsze.

Czwartek przeznaczyłam na wypad z Córą do Poznania, wzięła wolne i spędziłyśmy ten dzień po babsku. Wyprzedaże, lody, pizza, obwarzanek z serem i lemoniada. W dodatku ja jak zwykle odwaliłam coś jak prawdziwa baba nieobyta z dużym miastem. Bilet w tramwaju usiłowałam skasować w odkażaczu, do wc w pociągu drzwi usiłowałam otworzyć w drugą stronę, a po mieście chodziłam za Córą jak ..dziecko za mamą, bo zgubiłabym się nawet na Rynku! Taka jestem kiepska w zapamiętywaniu drogi..

Dziś.. dziś się lenię i cieszę ostatnim piątkiem urlopu. Choć to właściwie jedyny przypadek, kiedy człowiek się z piątku nie cieszy!

Czuję, ze wypoczęłam i nabrałam sił i dystansu do złych myśli, reset urlopowy udany!

Trochę wspomnień zaklętych w zdjęciach:



















Komentarze

  1. Takie piękne obrazy do tego idealnie komponuje i współgra kawałek COMY"Popołudnia bezkarnie cytrynowe" . Idealny Ideał, Cytrynoweee.
    Ps
    Nawet tekst o piciu wódki w ogrodzie znalazł się na jednym ze zdjęć, chociaż u Was ta wódka taka brunatna

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdraszczam, ale tak pozytywnie... :D
    z tym biletem, to jeszcze nie tak źle, ostatnio na necie krążył filmik, na którym pan, w markecie, ręce chciał zdezynfekować.... gaśnicą.... raz, a dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu pięknie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...