Kolejny reset dla duszy i nerwów ;)
Chyba Pobierowo daje mi natchnienie, bo piszę po powrotach...tak, tak, znowu tam byłam!! Tym razem służbowo się załapałam na kolejny wyjazd szkoleniowo-wypoczynkowy. Nawet bardziej wypoczynkowy niż szkoleniowy ;)
Potrzebowałam tego resetu, bo jakoś tak w pracy nagromadziło mi się wpadek i nieprzyjemności. Kilka ton śmiechu do rozpuku, sporo kilometrów w tyłku, w tym tych plażą po piachu.. Czuję, że dusza mi się nakarmiła, krowa z klaty zlazła, jedynie wątroba musi się teraz zregenerować ;P
Kocham te wyjazdy, nawet te domki gdzie prysznic usiłuje mnie zabić, a do lustra trzeba podskakiwać, łóżko wygodne jak u fakira, a pająki odwiedzają pod kołdrą. Za to ta kawa pita na werandzie o 6 rano, z widokiem na las osnuty mgłą, w świetnym towarzystwie, albo wieczory spędzone przy drinkach, grze w remika lub w Gorącą Pyrę..ee...Ziemniaka, albo po prostu na rozmowach, są cudowne. Ten luz, ta swoboda w czuciu się sobą bezcenna! I lubię zatęsknić za domem, za Harrym, a nawet za Ślubnym! To ostatnie zwykle nie następowało, ale w tym roku tak,co mnie mile zaskoczyło.. W tym roku nawet domek był bardziej przyjazny, nie atakował prysznicem, idealna lokalizacja, a pogoda wspaniała!!! W piątek szliśmy plażą z Pobierowa do Trzęsacza i przygotowana na zimno, ubrana na cebulę robiłam po drodze striptiz..;) Szłam potem niosąc w rękach kurtkę, bluzę, chustę, buty..obiecałam sobie, że następnym razem zaopatrzę się w plecak by nie gubić co chwilę tego wszystkiego... Zgrzałam się jak koń po westernie, ale odpoczynek w Trzęsaczu, na kłodzie wyrzuconej z morza smakował cudownie. hiih.. powrót pieszo nam się nie uśmiechał, więc wróciliśmy autobusem.. Wersja oficjalna, oczywiście wracaliśmy plażą ;)
Jechałam tam dla tego resetu, morza a przede wszystkim dla A. z która właściwie tylko na tych wyjazdach nam się udaje spotykać. Taka to specyficzna przyjaźń, ale czy przez to gorsza? Po prostu inna, choćby od tej z G. Ta moja A. jest niemożliwa..3/4 tych ton śmiechu na wyjeździe to dzięki niej ;) Przykładowa historia:
Nie miałyśmy drobnych, a WC w Trzęsaczu, dostępne tylko po wrzuceniu monety. Kolega Mieciu miał i pożyczył mi, A i jeszcze jednej koleżance. Po wyjściu, poszliśmy na kawę, więc A rozmieniła pieniądze i chciała za nas oddać Mieciowi, ale nie chciał. A powiedziała: "Wow Mieciu, postawiłeś nam siku!" hiihihhi... oczywiście ona tak ma (ja zresztą tez) by sobie doopowiedzieć wyimaginowaną historię: "Mieciu, wrócisz do domu bez kasy, a jak ci się zapytają dlaczego, to powiesz: "Wiecie ile one szczały???" hihiihih.. eeech..
Gra w "Gorącego ziemniaka" tez daje salwy śmiechu, więc może mam teraz przynajmniej czteropak na brzuchu! hiih... tylko pod tłuszczem nie widać ;)
Dziś już codzienność, ale mam jeszcze urlop do końca tygodnia. No i bateryjki naładowane, więc z przyjemnością rozwieszam na słońcu pranie i robię mielone na obiad (cztery dni dostawałam gotowe jedzenie pod nos)
Komp mi siadł, więc korzystam z laptopa Córy, mam nadzieję ze będę umiała opublikować ten post...
Tego remika Ci nie daruje następnym razem,gramy ..... Kiedyś to karty scieralysmyyyy :) , ciesze sie ze wrocilas..... no i uwielbiam te Twoje wpisy!!!!!
OdpowiedzUsuńOdkurzymy nasze karty!
UsuńKropka?
OdpowiedzUsuńAle fajnie! Ja kocham morze i zawsze za nim tęsknię. Takie spacery plażą i nocne rozmowy a i sporo śmiechu to najlepiej spędzony czas.
OdpowiedzUsuń