Wszystko co dobre...

 Normalnie w środy pocieszam się powiedzeniem: "środa minie, tydzień zginie"..No ale w urlopie to działa odwrotnie!!! 

Pierwszy wyjazdowy tydzień zrobił bziuuum, ale naładował bateryjki.. Gdybym była ogniwem fotowoltaicznym, z umiejętnością magazynowania, to byłaby szansa że wystarczy mi na całą zimę! KAŻDY dzień słoneczny, plażę odpuściliśmy sobie 2 razy, by dać skórze odpoczynek. Ośrodek w lesie, więc było gdzie sobie posiedzieć i powdychać.  Jechaliśmy ze znajomymi, więc wieczory mijały na śmiechu i piwku lub czymś mocniejszym. Kolega D. zupełnie nie plażowy,  raz dla towarzystwa posiedział z nami przez godzinkę, pod wydmą, w cieniu. Pozostały czas spędzał koło domku i gotując nam obiadki! No sielanka.. Gdyby jeszcze Ślubny nie odpalał co jakiś czas tego swojego focha o niewiadomo co... nie można mieć wszystkiego, 😜  Jednego wieczoru, po przepysznym deserku "na mieście " o nazwie BEZOWA ROZKOSZ (danie warte swojej nazwy) poszliśmy się przejść obejrzeć sławny moloch Gołębiewskiego, a przy nim jest łatwe dojście do starej, drewnianej chatki, gdzie ponoć mieszkała Eva Braun... dziwnie wchodziło się bramą czując ducha Afolfa..brr

 Czas minął szybko, wróciliśmy.. I tu czas nic nie zwolnił. Na naszym podwórku, podczas mojej niebecnosci zaczął się pojawiać malutki rudy kotek.. Tata się bał, że go przygarnę.. Na szczęście rodzina zza płota go wzięła,  więc nie mam dylematu, Harry nadal jest głównie panującym, ale od czasu do czasu mam okazję wygłaskać maluszka. 

Wczoraj zrobiłyśmy sobie z G wypad na Rynek w Gnieźnie, jakos  tak łatwiej nam się plotkuje, ona też po wakacjach, nikt nie przeszkadza,  ani psy, ani koty, ani jakieś marudy😉

Dziś byłam w bibliotece, pierwszy raz od bardzo dawna. W czasie pandemii nie rajcowało mnie wypożyczanie bez dostępu do półek... Dawałam radę z moim księgozbiorem, od czasu do czasu kupując nowe lub używane.  Ja lubię czytać te same książki powtórnie, często wielokrotnie, więc to sprawę ułatwia..  

Od powrotu mam wrażenie, że wyprałam tonę ciuchów,  skad tego tyle? Dziś na obiad serwuję "chłopski garnek", już skończony,  więc piję kawkę z cynamonem i czekam na kuriera... hihih.. A potem się dziwię, że tyle jest do prania!

Fotowspomnienia
























Komentarze

  1. Zazdroszczę, a tak swoją drogą po obejrzeniu pięknych fotek muszę stwierdzić że "łapacz snów" Umieszczony w najbardziej odpowiednim miejscu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Fenomen spotkań po latach :)