Sielsko, urlopowo
Czwartek, czyli jekby 4 dzień urlopu.. (Prawie połowa - gdzieś tam z tyłu głowy mi się odlicza) a ja dopiero dziś czuję się urlopowo! Cóż.. zawsze tak "rysa na szkle" , szkoda że z niej nie wyrosłam tak jak z ukochanej jeansowej kiecki sprzed 13 lat!
Nie żebym była wcześniej zawalona robotą, ot zwyczajnie: obiad, pranie. Przyczyna nieznana, może organizm dopiero zrozumiał ten stan? Po 2 dniach, potrzebnego deszczu, dziś jest słonecznie, wiaterek ożywczy, pognałam do biblioteki, teraz wytachałam nowy, wygodny leżak (prezent od taty na urodziny), kawka z mlekiem i cynamonem( reguluje cukier) i rozsiadłam się na ogródku. Planowałam się ztrzaskać na mahoń przed wyjazdem, ale po 15 minutach wlazlam w cień altany. No i błogo. Ptaszki świergolą na całą epę, liście orzecha sąsiadów i wiśni-dziczki zza płotu szeleszczą, obiad zrobiony (zupa fasolowa z fasolki szparagowej na słodko-kwaśno, taka jaką mama gotowała.. z tym że mama zwykle na ogonach wieprzowych, a ja na mięsie z szynki.. z ogonów sama bym sobie jadła..) Wiatr kieckę przewiewa.. cudnie
Pojutrze wyjazd, G zabiera się z nami na weekend, wróci sobie autobusem, bo na dłużej praca jej nie pozwoli, ale przynajmniej nadrobimy trochę wspólnego czasu, ostatnio mało go mamy. Rozmijamy się, bo G pracuje jako asystent osoby niepełnosprawnej, ma kilku podopiecznych i godziny pracy różne. Nawet w weekendy, bo zabiera ich na wycieczki. Ma obcykane jakie pociągi są przystosowane, a jakie nie, hm.. A jakie tylko w teorii. Potrafi skoczyć na jeden dzień do Kołobrzegu, albo samolotem z Poznania do Krakowa (wyczaiła bilety po 49zl), albo na zamek w Kórniku, czasem kino, zależy kto jakie ma możliwości poruszania się. No podziwiam ją, odnalazła się świetnie w tej roli, sama sobie wymyśliła, że chce to robić, kursy porobiła, testy przeszla i teraz robi diablica za anioła;) Powalczy w ich imieniu ze służbą zdrowia..słowem robi wszystko to czego ja bym nie umiała i nie chciała.. przynajmniej nie wtedy kiedy nie jestem zmuszona, a jak zmuszona to robię ale absolutnie się w tym nie odnajduję. G, po śmierci męża, po powrocie z Londynu, w tym znalazla swój sens. Niestety zwykle czeka aż w naszym GOPS dostaną środki na takie projekty. Nooo.. jak ruszą to z kopyta, jak przestój to coś tam sobie znajduje na przeczekanie.
Tym bardziej się cieszę, że jedzie z nami, już w samochodzie kilka godzin razem, oby Ślubny mi nie popsuł humoru, a ma w tym talent. G odjedzie w niedzielę, zostaniemy we dwoje, więc.. trzymajcie kciuki. Potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć ten mój tyran i władca;), moze ja nie będę się rzucać jak wsza na kołnierzu i będzie git. Niech sobie chłopak pozwoli odpocząć od tych samych problemów dzien w dzień, od problemów które są i które robi tam gdzie ich nie ma. No i poproszę o kciuki za pogodę i za samochód, bo nam robi numery.. Mechanik trzymał go 2 tygodnie, niby zrobił, ale chyba nie do końca. A może autko wyczuwa, że go nie lubię? Hmm.. znaczy lubię o ile ja go nie prowadzę.
Kupa lompów już odłożona do spakowania, potem zweryfikuję. Nie ma spiny, czas mam.
Boszsz jak mnie wkurza słownik w telefonie, bezczelnie słowa zmienia! Jakby co to wiadomo, że to wina fona. ;)
Niech Boski Chillout będzie z Wami
OdpowiedzUsuń🙂
Usuń