Wczorajszy wieczór i kawał nocy były takie super, że nawet poranne moje samopoczucie cokolwiek lekko skacowane, nie jest takie złe. Dyskomfort lekki, tak go nazwijmy, ale wiem za co i po czym :) Jak fajnie jest spotkać się w takim gronie, skonfrontować wspomnienia, porozmawiać taaaak, właśnie tak jak lubię najbardziej. Kiedy znamy się choć już tak się nie znamy, bo dwadzieścia lat przerwy jednak w niektórych przypadkach, a rozumiemy żarty, kojarzymy anegdoty. Cud mniud malyna. Dziś, mimo ćmienia w mózgu, czuję się jakby znów miała te 19 lat… Taki prawie wehikuł czasu. Nie wszyscy się zjawili, w tym nieobecność wykazał ów „Były”, co nie zmniejszyło emocji, a może nawet.. okazało się szczęśliwe. Bo to zawsze człowiek, znaczy kobieta, znaczy ja, bardziej pod obstrzałem czuć by się mogli/ły. Za strojem wpasowałam się w damskie towarzystwo, nie odbiegałam od reszty ani w jedną ani w drugą stronę. Za sprawą żaru z nieba, żadna norek nie założyła… :P A wręcz jak najmniej się dało… Ale
13 w piątek spędziłam naprawdę fajny dzień i nie jestem przesądna ale ten wtorek w historii choroby musi być dobry innego wyjścia nie ma
OdpowiedzUsuńJakaś nietypowa jestem. Nie dość,że lubię labę poniedziałkową, skoro w niedzielę gotuję na następny dzień, to jeszcze trzynasty dla mnie jest przyjazną liczbą. Czegóż chcieć więcej? Do tego mam pogodę ducha, więc staram się szukać szczęścia w każdej złej chwili.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.