Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2015

Bo prawie.. i małe ale

Taki dziś dzień.. jak co dzień;) Prawie. Przecież prawie..to wiadomo! W tempie anemicznego żółwia podobny do wczorajszego, nawet jakby żółwiowi jeszcze hemoglobiny ubyło... Wczoraj odebrałam wyniki mammografii, i… ok. Ale z małym ale, które jest PRAWIE OK… Bo jakiś tam nieproszony gość drugiego planu na zdjęcie się wdarł. Lokator bez czynszu, znaczy dziki. USG jeszcze ma go wybadać. Termin ustalony, pani była taka miła, sama z siebie! Serio!. Najpierw ustaliła, a skierowanie mam sobie załatwić. W drodze powrotnej, na pociechę na lody do maca. Z polewą. A co! Niech dupa rośnie, może to się nawet przyda..Odpukać! Ale jak mawiała babcia: „Zanim gruby schudnie, chudy już nie będzie żył!” No to robię co mogę ;P Popołudniu wyjrzało słońce i w ogóle jakoś tak optymistyczniej mi się zrobiło. http://youtu.be/bTVsoo9Dvzg

Z lenistwa mam co najmniej magistra;P

Nawet net chodzi dziś jak mucha w smole, na korbkę by działał szybciej.. Coś w powietrzu chyba wisi, bo czas w pracy "mknął" jak żółw anemik.. A jeszcze wczoraj był to jaguar ścigający ofiarę. Do tego moja myszka (prywatna..yy znaczy domowa) chyba na emeryturę, bezpłatną oczywiście.. (a co? Ma mieć lepiej niż ja??) zostanie wysłana, niech no tylko znajdę zastępstwo.. Ma szczęście skubana, że mi się nie chceee… Noo klikam na coś, a ona odklikuje! Wychodzę przez nią na niezdecydowaną na fejsie! ;P Tak jakoś zoologicznie mi wyszło;) Ale logicznie? Nie chce mi się nic poza spaniem lub jedzeniem.. taaa.. żarte dni PMSowe przyszły i pewnie cholery potrwają nawet po PMSie… Z tego wychodzi, że bezpieczniej jest iść spać…. Co z tego, skoro rodzina jeść się domaga? Wczoraj, na szczęście, ugotowałam gulasz, ale trzeba cos do niego.. ślubny lubi z kaszą, a Synuś z pyzami… Zatem Ślubnemu w woreczku (hiihihi..sorki..) ,a Synusiowi kupne pyzy drożdżowe na parze znad kaszy ugotuję. Dla Cór

Poranki są jak brama do dnia

Niedzielny poranek pachniał deszczem, ziemią i obudzonym słońcem.. Oraz jeszcze radosną nadzieją. „Wyprawa” do ogródka po szczypiorek do jajecznicy, sprawił, że całe te cudowne zapachy wciągnęłam pełną piersią. Wspomnienie zapachów trwało nawet kiedy nadzieja już radosna nie była, w sumie dziwne, że jeszcze była. Uparta i czepliwa jest jak rzep! Chyba przywiązała się do mnie, bo ją dobrze dokarmiam ;) Poniedziałek.. Dopiero się zaczął. Jeszcze jest na zakręcie na rozdrożu, dopiero się rodzi. Opadła poranna mgła i odsłoniła znów piękny dzień. Lubię tą porę dnia kiedy mam wolne. Nieśpieszne śniadanie. Były plany, ale wypadły.. Jednak postaram się z tego dnia wyciągnąć jak najwięcej pozytywów. http://youtu.be/V6-nm58cPgs

Ósemki bioderkowe

Mimo ciężkiej głowy i ćmienia w skroniach, poranek był bardzo miły. Wystarczy czasem parę słów... Babski w wieczór zaliczony, udany i spełnił swoje zadanie. Choć nie wszystkie niecne plany zostały zrealizowane;) Sponiewieranie było dość delikatne, mimo tęczowego polewania.. znaczy.. Wino wypiłyśmy białe, różowe i czerwone. A co! Dzięki temu dziś przy pracach domowych dupcia sama tańczyła do poniższej melodii.. kalafiorowa gotowana z tyłkiem kręcącym ósemki, smakuje zapewne inaczej. Udało się też ponad godzinę porozmawiać z G, która dziś ma wolne i wybierała się jedynie na towarzyskie spotkanie z tamtejszą koleżanką. Wypiłyśmy razem, choć na odległość- kawę. Choć moją „puszczalską” z cynamonem z wrażenia zalałam zimną wodą.. Cóż.. za oknem PRAWIE letnio, więc uznajmy, że PRAWIE mrożona kawa ;) Cóż.. miotłę w dłoń i znów zatańczę do tej melodii.. dość na razie smutasów muzycznych, bo to kopanie głębszego dołka…. Wolałabym ten ruch bioderek spożytkować inaczej, pewną śrubkę w siebie wkr

Taki paradoks mojego serca, duszy, życia

Nie mam z kim wypić kawy, więc piję kolejną herbatę. Nie mam za bardzo o czym pisać, ale piszę tu by pokonać swędzenie paluszków… Nie mam chęci cokolwiek robić, a jednak składniki na domową pizzę przygotowane i drugie pranie kręci się w pralce.. Zawiśnie w słonecznym miejscu..Pogoda dziś przecudna, co niestety jest kontrastem na moją wewnętrzną niepogodę.. Znaczy.. Osiągam stan marazmu co to ani w stronę radości, ale też w stronę rozpaczy nie idzie… Wolę się nad tym nie zastanawiać, bo wtedy.. Nie mam chęci na zabawę i imprezę, ale pójdę i będę się świetnie bawić, zaszaleję nawet..oj zaszaleję! Nie mam pustki w sercu, a tak tam ciężko.. Wychodzi mi z tej wyliczanki, że dużo jest, nawet jak tego nie ma… http://youtu.be/E4qgadA3HEY

Mradah ksjfyuna hyekdn heydgg o!

Z frontu przyszedł tylko sms: „Jestem w Londynie” Nie odpisałam, by nie narażać G na koszty, jedynie na vibera wysyłam(ściągnęła mi G taką aplikację na telefon, byśmy za darmoche gadały i pisały, ale to net musi być.. chyba jeszcze nie ma….bo nie odpisuje.. i się martwię) Nie wiem czy to dobry pomysł, w obecnej mojej sytuacji emocjonalnej, ale.. Mam długi weekend, liczony już od teraz! A co! A się chwalę! Do pracy dopiero we wtorek.. Na nic mi to wolne nie potrzebne, chyba po to by mieć za dużo czasu na czcze myślenie i zapadanie się głębiej w czarną dziurę. Ale żeby nie było.. Ja to ja i mój odruch samoobrony organizmu podsycany wrodzonym egoizmem już szuka ratunku .. i tak oto: Jutro babski wieczór. Plan zajęć bardzo aktywny, w tym coś czego żadna z nas jeszcze nigdy nie robiła!!! Ha!! Skojarzenia i wyobraźnia rzecz osobista i nie zabraniam nikomu snuć domysłów od czynów zbereźnych po nielegalne! I zapewne komuś się uda.. UDA są dwa, więc nigdy nie wiadomo które.. Nie potwierdzę an

Samosia i dodupizm..

Obraz
I pooooleeeeciaaałaaa…. Już tak w połowie powietrznej drogi powinna być… A ja.. tak sobie myślę.. serio! czasem mi się zdarza! ;P Myślę że...Najwidoczniej zasługuję i zapewne tak jest! Na to by mieć męża, który nie potrafi tak zwyczajnie pocieszyć i przytulić, nawet jak nie uważa przyczyny smutku za zrozumiałą. A choćby mogł nie zaostrzać sprawy.. Nie marudzę. Stwierdzam. Nie pierwsze to takie spostrzeżenie moje. Powinnam się cieszyć, ze mnie nie tłucze, pieniądze zarabia i od czasu do czasu zerżnie, nawet dość porządnie. Choć nie sajgonki to a schabowy, no czasem z pieczarkami ;P Trudno, może to metoda taka bym się nie rozsypała, więc jak leżę jeszcze kopnąć (w przenośni….) Wszystkiego mieć nie można, bo pewnie i tak zawsze czegoś innego by się chciało. Czasem Los pomacha przed nosem, poszczuje gwiazdką.. zachichota i ..tyle z obrazka jaki namalował! O! Byłam dziś u lekarza mającego stwierdzić czy do pracy nadal się nadam, czy aby nie zagrażam innym lub sobie. O dziwo się nadam. Cho

Pożegnania... życiowe parabole

Przed chwilą wyszła G. Zrobiłyśmy sobie dziś w spacer w słońcu.. Ostatni.. znaczy.. ostatni przed odlotem! Odpukać!. Usiadłyśmy na ławce wystawiając twarz do słońca.. Złapię zapewne piegi, jak zawsze na wiosnę… Zrobiłyśmy wspólną sesję zdjęciową.. To mnie dodatkowo załamało, bo na większości zdjęć wyglądam jakbym potrzebowała trzech staników, jeden pod drugim..Do tego ta twarz jak księżyc w pełni.. wrr... Pyza Wędrowniczka... Potem kawa u mnie, „firmowa”.. G wydrukowała sobie bilet na busa, jakim ma jutro przejechać z jednego lotniska na drugie… JUTRO.. Już będzie taaam.. daaaleko.. Wyściskałyśmy się mocno… i…. G spociły się oczy, a moje.. Ja rzadko pokazuję łzy komukolwiek, zatyka mnie… . Cóż.. teraz jestem sama, Ślubny, który, nawiasem mówiąc, zdążył już mi zrobić scenę jak marudna stara baba.. ale to mniejsza z tym .. Jestem już sama, więc moje łzy płyną teraz… Kapią na klawiaturę i zamazują obraz monitora.. Mówię sobie, z jestem głupia, bo to nie na zawsze, będzie przyjeżdżała, j

Poniedziałku! Bądź dla nas dobry na wiosnę...

Taki dzień… Poniedziałek mało poniedziałkowy, no może poza samą pobudką..Najpierw ptaków trele, potem nielubiany dźwięk budzika…. Znów wschodzące słońce w lusterku obnażyło brak urody porannej.. Potem praca, ale jakoś tak te osiem godzin upłynęło mi nawet nie wiem kiedy… Ttak ciut ponad ziemią, taki lot ze złamanym skrzydłem.. Takie rozważania czy szklanka do połowy pełna czy jednak wychlana… Żal bo tyle mogło być, ale radość, że jest cokolwiek… Gadam jakbym się żołądkowej opiła? Całkiem możliwe.. może przez osmozę ;P Teraz szybki obiad, Bogu niech będą dzięki za zupy nagotowane na dwa dni!! Potem prasowanie koszuli dla mojego gimnazjalisty..na testy.. No i pędzę odebrać wyniki badania krwi oraz dam zajrzeć sobie głęboko w oczy… bardzo głęboko, ale tylko służbowo, znaczy okulistce! ;) Wieczorem mam nadzieję na przedostatni spacer z G. http://youtu.be/oXz2-TcBQqA

Narowista myszka i szybka (krótka) niedziela..

Myszka mi się znarowiła!! Nie wiem..poszczuć ją kotem?? Ja chcę raz, ona klika dwa razy!! Niesforna strasznie!! Eejj.. o komputerowej oczywiście mówię! ;P Jakby co.. tamta yhm…. moja osobista.. dawno mnie nie słucha.. Tu wymiana też by się chyba przydała ;P Pół niedzieli przespałam.. Może przesadzam, ale wstać o 11??? Toć to się nie godzi! Kiedyś, w czasach szczeniackich, to była norma.. ale teraz? Kiedy człowiek już wie, że jego czas jest ograniczony na tym padole łez? No i padole radości tez, żeby nie było tak pesymistycznie… Tylko radować się trzeba umieć, smutek przychodzi zwykle bez wysiłku i bez naszej chęci.. To oczywiście wina Ślubnego, takie długie moje spanie, bo ja się obudziłam po g. 7 i byłam wyspana..Ale wiedziałam, że dostanę opieprz jak wstanę i zacznę ruch jakiś robić.. Znaczy.. Herbatkę, albo szelest kartek książki, nie mówiąc o TV.. A niestety moja sypialnia nadal jest jadalnią i salonem.. 3 w jednym.. Dlatego nie mam gdzie się podziać w takim przypadku.. Rozważałam

"Przewidzieć nasz stan pogody"

Szalona pogoda weekendowa.. Nie ma mowy o grillu, który się marzy Córze.. Zimno strasznie.. Trochę słońca było, a przed chwilą padał grad i to całkiem spory! Znów wróciło słońce, które jednak ciepła nie daje...Eeech.. Obudziłam Syna przed godziną dziewiąta, czyli skoro świt - wg standardów mojego dziecka, ale nie zamierzałam głodować do południa, choć może i by się przydało pogłodować ze dwa tygodnie! Jednak bezlitośnie, wyrwałam ze snu i porwałam do miasta.. noo.. Śniadanie pozwoliłam mu zjeść, w końcu to nie jego krew będzie brana pod lupę czy mikroskop.. wirowana czy coś tam jeszcze się z tym robi….. Wygląda już baaaardzo dorośle i przystojnie, z pełnym matczynym obiektywizmem to stwierdzam… Wnioski takie mam po tym, jak założył marynarkę!! No i.. musiałam mu ją kupić, mimo, że przez to do domu wracałam z 0,56 zł w portfelu i pustką na koncie… Planowane bowiem koszula i spodnie tez zostały kupione… W pierwszym sklepie! Nie szukałam dalej, bo cenowo orientowałam się wcześniej, a skor

Nadzieja podkarmiła optymizm...

Popołudnie minęło szybko, ale ostatnio mam tak codziennie..Niby dzień coraz dłuższy, ale wydaje się, że dłuższy jest tylko w godzinach od 7 do 15..Po pracy rusza czas z kopyta, by nadrobić… no i… noo dziś minęło mi też szybko w pracy, prawie jak kiedyś...:)) Dopada mnie chyba starość, bo piątkowy wieczór zapowiada się z herbatką przy TV i..cieszy mnie to!!! Jutro nie pośpię zbyt długo, choć mi się tak marzy, lecz muszę jechać do laboratorium krwiopijstwa… Co by mi krew spróbowali i ocenili czy nadaję się do dalszej pracy. Co się nie nadaję, jak się nadaję.. No i muszę pamiętać nasikać do kubeczka.. Choć mnie tu w pracy straszyli, że do probówki mam ucelować!! Przez lejek chyba!!? … ;P W naszej wsiowej aptece mieli tylko kubeczki, wiec.. jak chcą to niech sami sobie przelewają lejkiem!! Ja sobie lujnę w kubek, powinnam dać radę .. O ile rano nie zapomnę, bo potem trudno z siebie wycisnąć dodatkową porcję;) A na czczo nie mam zamiaru być zbyt długo ;P Przy okazji badań, chyba czas za

"Kabhi khuši kabhi gham"

Teoretycznie, wygląda na to, że jakby, wiernie trzymające mnie od lutego, przeziębienie z przyległościami większymi,odeszło… Aleeee cii.. Bo usłyszy i wróci! Dziś jeszcze potężne psikniecie zwaliłoby mnie ze schodów.. Ledwo wyszłam rano za drzwi, zrobiłam wdech wiosny i psiiik… z odrzutem! Potem już spokój na cały dzień.. Śpię jakby lepiej, ale grozi mi alkoholizm... bez lampki wina ni hu hu... Nad ranem ok 5.00 budzi mnie świergolenie, ćwierkanie, by nie rzec darcie dziobów.. Jeszcze miło, jeszcze się uśmiecham, bo to znaki wiosny.. ;P ale jak mnie o godz 3 zaczną budzić, tooooo.... zetnę chyba tuję z której te koncerty uskuteczniają! Za to.. może sobie ubzdurałam, może mi się wydaje.. ale od czasu mammografii boli mnie lewy cyc.. ten którego pani miała większe trudności z ulokowaniem właściwym na maszynerii.. aaaa kyszsz!! Myśli.. Codziennie spacer z G, przedwczoraj późno wieczorny, w deszczyku i zapachu mokrej ziemi… Wczoraj i dziś w słońcu i wietrze… A zegar tik-tak.."Kabhi

150. Jednak optymistycznie! na ile się da....

Podobno.. jestem optymistką. Podobno.. jak jakiś czas temu usłyszałam w TV: optymista od pesymisty niewiele się różni. Jeden i drugi wie, że świat stoi dla nas otworem. Z tym, że pesymiści wiedzą którym! ;P Boję się Boi.. Pocieszyła mnie Frytka (wiem, niestety, że to możliwe, ale wolałabym by już gorzej nie było!), zatem dziś tylko optymistycznie! ;P Jad z zęba został mi wczoraj wyjęty. Już nie jestem żmiją jadowitą. Hmm.. choć.. nie gwarantuję, że nigdy już nią nie będę, ale jadu zostałam pozbawiona, więc już tylko nieszkodliwa miła żmijka.. Ooo raz głaskałam węża.. Miał niespodziewanie miłą skórę, miękką i aksamitną, wcale nie oślizgłą jak się spodziewałam.. Boa to chyba było.. W cyrku.. Panowie też.. jednookie swe węże miłe mają, choć te często plują.. . Aach ta dzisiejsza młodzież! Mam w domu obecnie jednego przedstawiciela tego pokolenia, drugie żmijątkozmymłona jest wyjezdne. Zatem.. po jednym egzemplarzu sądząc, musiałabym powiedzieć: strach się bać!! Ich i o nich! Głowy jeszcz

Szmaciana lalka

Obraz
Nie.. to nie ja! Ja liżę rany kiedy jestem sama, ale kiedy chcę uciec od tego uczucia, garnę się do wygadania! A blog? Czasem jest konfesjonałem, czasem jest imprezą towarzyską, czasem jest rozmową… Czy listem… Zatem jestem, choć ostrzegam! Będę skomleć nie raz! ;P Nie można wyspać się na zapas, tak jak nacieszyć czyimś towarzystwem, obecnością.. a jednak chyba z G tak trochę próbujemy… Do wylotu półtora tygodnia, już nawet niecałe.. to nie pożegnanie na zawsze, przecież wróci, przecież istnieją telefony, net..ale.. oj będzie ciężko.. Czas listów niewysłanych.. czas pożegnań.. bolesnych, bardzo.. tak jakby coś w człowieku umierało? Hmm.. nie.. może tylko znieczulam.. tak się robi, tak robi organizm, jego system obronny.. znieczulam się na wszystko.. na coś co bardzo boli, więc i na to co cieszy.. Jak oliwa wylana na fale… zimna.. bezwładna jak lalka.. Dziś 13… czasem 3 miesiące potrafią zmienić życie bezpowrotnie.. i człowieka.. http://youtu.be/Z8mcWrTMa-M

Całkiem niejasne wycie do księżyca...

Obraz
Rozum swoje, serce swoje, chęci też jeszcze coś innego i wszystko się rozjeżdża, zostawiając człowieka bezbronnego ,jakby ktoś zdarł z niego ubranie na maturze…. Nawet chce się poczuć złość, tupnąć nogą, a czuje się tylko strach i troskę! Czasem.. zupełnie przypadkiem.. Wpada się na coś, co nasuwa na chwilę myśl czy zawsze było się częstowanym szczerością, zaraz potem refleksja, że tylko tak wygląda, wytłumaczenie jest inne.. To drobiazg w sumie..Tylko po prostu tak głupio się nigdy nie dowiedzieć jak to jest.. Poradzę sobie… Nie ma innego wyjścia.. Ciśnienie wewnętrzne reguluję upuszczaniem nadmiaru słonego płynu.. W każdej możliwej sytuacji i nawet w tych niemożliwych.. Cisza krzyczy, pali żal.. Za dużo na raz zaczyna się walić.. Lawina już ruszyła, jak zawsze: w dół.. Chyba się wyłączę, jak wczoraj.. Może mieszanka wina i tabletki na sen, nie jest rozsądna, ale ja mam same niemądre, nierozsądne lub niemoralne pomysły.. Jednocześnie… Co mnie zwykle dotąd w życiu, prędzej czy póź

Nieuchronne, jak śmierć i podatki...

Miała 94 lata. Przeżyła życie w pełni, doświadczając i wojny i pokoju. W czasie wojny, na obczyźnie, poznała mężczyznę, też Polaka.. Taki był przystojny w mundurze, a ona piękna dziewczyna, tez wtedy umundurowana. Czasem gdzieś daleko trzeba się znaleźć, by poznać najbliższą osobę. We Włoszech wzięli ślub. Urodziło się im czterech synów, z których pierwszy urodził się, kiedy po wojnie wracali do ukochanej Polski. Na statku się urodził, przez co problemem było wpisanie miejsca urodzenia w dokumentach. Władze ówczesne nie uznawały bowiem nazwy statku.. ani długości i szerokości geograficznej.. Zatem.. wpisano najbliższy port: Londyn. Córki się nie doczekała, ale jak mawiał jej mąż, bardzo dobrze, bo „córka by na rzęsach chodziła” tak byłaby rozpieszczona. Synowie założyli rodziny, dochowali się dzieci, więc uczynili ją babcią.. Swojej wnuczce kiedyś, gdy ta miala lat ok. 12-13.. przywiozła w odwiedziny do szpitala (podejrzenie zapalenia wyrostka) jej Tygrysa! Czyli kociaka.. „A tak szła

Wyliczanka z lizakiem w tle..

Obraz
Dzień mglisty i mało przyjemny.. Podobno ma być lepiej..podobno..nawet na weekend .. 20 stopni!! Tylko czy aby na pewno na plusie?? ;P.. Na pocieszenie dzisiejszego samopoczucia, lizaka muszelkę ( z pewnej stacji benzynowej) sobie wylizałam.. lubię lizać, mam jeszcze w torebce, na czarną godzinę lub.. jakieś pożegnanie: chupa chupsa... ;P Może od tego mam taki pociachany język? Teraz i usta, bo krawędzie były ostre… ale i tak do końca pociechę wylizałam.. Chyba każda przyjemność ma cenę zranień.. Bo jakoś tak jak to powiedziała M.M. „Wszystko co dobre jest albo tuczące albo niemoralne” ale nie dodała, że jeszcze może skaleczyć! ;P Kurde, ale no.. niedokończenie przyjemności boli jeszcze bardziej! ;P Bezsilność. Nic nie mogę z tego co bym teraz najbardziej chciała. Nieprzewidywalność. Tego nie mogłam się spodziewać, chociaż… Zagubienie. Święty Antoni tu nie pomoże, Juda bardziej by się nadał. Beznadziejność. Ten stan jest u mnie rzadkością. Rozdwojenie. Nie wiem której mnie teraz słu

Mammografia, przyjaźń i skurczybyki..

Jak to leci? Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego? Jakoś tak? No to powiem, że ja i G.. to jesteśmy niezłe wariatki.. Nawet wyprawa na mammografię jest wesołą przygodą. G odebrała swoje wyniki (wszystko ok.!) a ja dałam sobie piersi pomiętolić pewnej pani (a nie mógł być jakiś przystojny Indianin?) i spłaszczyć na naleśnik(na szczęście chwilowo) maszynie!! Kobiety! Nie bójcie! Da się wytrzymać!! G założyła na wyjazd jeansy, które najprawdopodobniej zbiegły się w praniu.. Skuurrczybyki.. Moje już dawno takie nieszczęście spotkało, stąd legginsy lub spódnice noszę..Nowych nie kupiłam, bo namiotu mi nie trzeba.. Epidemia jakaś czy co? W każdym bądź razie, G za punkt honoru, wzięła sobie wbić się w te spodnie.. I wbiła się.. ale kiedy dojechałyśmy na miejsce, wysiąść był pewien problem: „kopnij mnie w duuuu..pę to się wykulam!” Po powrocie jeszcze wlazłam do niej na kawę, a przed wyjazdem ona była u mnie, na mojej „firmowej” i chyba ktoś nam do tych kaw czegoś dosypał?.. Bo

Dwie niedziele z dupenplacem..

Właściwie Święta już się prawie skończyły.. Taka druga niedziela.. Wczoraj goście i jedzenie jak tradycja każe, dupenplac przystołowy…. Na koniec dnia, podczas malowniczego zachodu słońca, wyciągnęłam Ślubnego na spacer, ze zniczem, na cmentarz do mojej mamy. Żałowałam, ze nie wzięłam komórki, bo chmury były niezwykle malownicze, barwy wspaniałe, gra świateł i cieni niepowtarzalna. Widoki aż prosiły się o fotkę, jak już wiadomo: niebo, chmury są moją słabością, by nie mówić: zboczeniem.... Wczoraj szczególne z cmentarza, widok był cudowny… Ślubny stwierdził, że bardzo dobrze, że nie wzięłam aparatu czy komórki, bo przez zdjęcia co chwilę bym się zatrzymywała i pstrykała, a jego to denerwuje.. No faktycznie to musi być męka.. ;P Czy ktoś jeszcze ma taki zwyczaj, że jak chce coś komuś powiedzieć, a z różnych względów nie może, to pisze list do samego siebie? Bo nawet blog tego nie przyjmie.. Ja to chyba nie jestem normalna.. bez „chyba” nawet.. Ale przynajmniej ciut powietrza z balonika

Przecinek też trzeba umieć robić

Obraz
Taki przecinek: Mała chwila przerwy i odpoczynku między sernikiem, galartem drobiowym, schabem, święconką, a sprzątaniem (w tym mycie okapu..brrr..) Nie bardzo dobrze się czuję.. Znów wraca bumerang przeziębienia i bólu gardła.. Nie mogę się od tego uwolnić.. Nastrój świąteczny nie powiem, że prysnął, bo w sumie nie było go wcale.. ale.. mogłoby być go choć ciut ciut? Jajka w końcu lubię..do jajek bułeczki i git! Aa.. mammografii wczoraj nie zrobiłam, z kilku powodów.... Mam czas do końca roku..zdążę.. …………………………………… Życzę wszystkim by nadchodzące Święta Wielkanocne były radosne aż do głębi serca! Panowie- uważajcie by wam ktoś nie zrobił wydmuszek! Dziewczyny – oszczędźcie, może się jeszcze wam kiedyś przydadzą..Niech jajka tańczą, fruwają, huśtają się!

Oklapnięcie przedświąteczne

Mam wrażenie, że tą godzinę co nam zabrano w ostatni marcowy weekend, kradzioną mam jeszcze każdej nocy i każdego dnia.. Noc za krótka a dzień ucieka błyskawicznie!! Choć dzisiejszy, może ciągnie mi się jak szara guma i nie jest już taki naładowany erotyzmem jak ostatnie dni.. no ale cóż… Może nawet nie wypada w taki dzień.. ? No i.. nie chcę stwarzać mylnego wrażenia, ze to blog erotyczny! Tak, że ten tego ten: kto tak pomyślał, rozczaruje się! Erotyzmu jest tu raczej mało, bo często go hamuję w słowach pisanych.. To jest blog, taki jak był ten mój pierwszy zatytułowany: puzzle życiowe… Czyli zawiera wszystkie elementy życia, dni wesołe, smutne, doły, góry … Nie jestem pustelnicą, choć czasem lubię być sama.. Bardziej zależę od innych ludzi czy ludzia niż bym nawet chciała.. Mój humor, nastrój buduję nie sama.. Kwestia tego czy potrafię wybrać pasujące elementy i wg jakiego obrazka je ułożę? Jak to u każdego.. różnie z tym bywa.. Jestem raczej nieskomplikowana i z natury pogodna..

Seks i żarcie - moje dwie namiętności

Mam zaznaczone, ze blog tylko dla dorosłych? Mam! Plamy na słońcu, ruskie cyborgi, orkany, kosmici albo.. ostatnie podrygi pawiana czy oddech kaczuchy… nie wiem… albo najpewniej, inny tajny czynnik… sprawiają, że napalenie sucze u mnie trwa!!! Nawet doszło do niebywałego, aż wstyd się przyznać… chociaż..dlaczego?? A właśnie nie wstyd!! Ale… nie mówcie nikomu…. ;P Musiałam sobie dziś ulżyć, zrobić dobrze w pracowniczym WC! Tak! Przyznaję się.. mam na imię M.. i jestem nimfomanką!! Robótki ręczne naprawdę nie są złe.. Z przyczyn różnych nie mogę energii seksualnej spożytkować teraz inaczej.. Ruję nadal niezaspokojoną do końca, bo wiadomo jak masz ochotę na czekoladę, to nawet zjedzona góra ciastek nie pomoże, dalej się chce czekolady....przekierunkowałam na zakupy w BiednejRomce i przygotowania żarełka na święta! Bigos gotuję od wczoraj.. Dziś zrobiłam kotlety w zalewie, wielki przysmak połowy rodziny, druga połowa zje też z przyjemnością, choć bez uwielbienia… Muszą postać, przejść, p

140. Krótko, szybko, mocno.. teraz teraz teraz

Chyba nie jest ze mną jeszcze tak źle.. bo usłyszałam dziś komplement „wyglądasz ponętnie”.. co prawda.. od znajomego Wystawacza Podsklepowego.. no i dzis Prima Aprilis… ale zawsze co komplement to komplement… i powiem.. że może nie mam podstaw, ale.. tak właśnie się nawet czuję: ponętnie;)) Przyjmę opcję: że promile szczerość potęgują…. ;) Chyba jednak zrobię tą mammografię przed świętami.. Planuję na piątek.. zobaczymy… Dziś mój tata ma imieniny… zatem kolejny dzień w tym tygodniu wieczór zagospodarowany.. jutro odbiorę Córę z dworca.. a pojutrze może ta mammografia.. Skoro już tak ponętnie wyglądam to nie przebieram się na imprezkę.. pierniczę! ;) choć może chodziło o apaszkę i prochowczyk… yhm… a może wielka i ciężka siata z zakupami? Pa:) aa.. i .. w ciąży nie jestem... ufff... niby nie, ale.. głupie myśli juz miałam! ;P toć mi bliżej do babci.. odpukac!!!! I dziwne.. jak mi się chce seksu!!!! Czuję się jak suka podczas cieczki.. moze fuj porównanie, ale samo się nasuwa... i wie